Dobry wieczór, czyli Vampire Survivors

 Postawiłam sobie za cel rozpocząć tego bloga jak najprzyjemniejszym akcentem, który jednocześnie da mi pole do wplecenia w treść nienachalnego przywitania. Jak widać, nie udało mi się to, a przywitanie jest jak najbardziej nachalne i widnieje już w pierwszych dwóch słowach tytułu, jednak pozwolę sobie zasłonić się faktem, iż tytuł, który tego pierwszego, pamiętnego dnia weźmiemy pod ostrzał, to zaiste gwarancja dobrego wieczoru.

Vampire Survivors, piekielnie niepozorna produkcja autorstwa Poncle, nominowana do nagrody The Game Award for Best Debut Indie Game, która podbiła listopadowy ranking SteamDecka pod względem grywalności. Tytuł, który mimo swej prostoty i mocno oldschoolowej szaty graficznej uzyskał notę 9.75/10 od Game Informer, 4.5/5 od Hardcore Gamer i 8/10 od IGN. "Casualowy gotycki horror z elementami rogue-lite", który wciągnął mnie już na 275h, a licznik nieustannie rejestruje kolejne godziny. "Najlepsza gra za 10zł na steamie" według tvgry.
Swojego rodzaju fenomen. Ale dlaczego?


 Vampire Survivors to idealny przykład geniuszu tkwiącego w prostocie, co produkcja udowadnia na każdej płaszczyźnie.

 Mechanika rozgrywki, ograniczająca się do przemierzania stopniowo coraz to bardziej zalewanej przez wrogów planszy i zestawianiu ze sobą umiejętności w celu utworzenia najefektywniejszego builda, mimo swojej banalności już w pierwszych godzinach napawa niesamowitą satysfakcją. Oldschoolowa, pikselowa grafika urzeka klimatem, setting, pełen specyficznych, a jednak w dziwny sposób znajomych lokacji i przeciwników sprawia, że Vampire Survivors po prostu się nie nudzi. To jedna z tych gier, które bardzo łatwo zakorzeniają w mózgu autopilota, dzięki któremu godzinami miażdżymy kolejne fale wrogów napawając się czystą satysfakcją płynącą z kotłujących się na planszy liczników zadawanego damage'a.

 Fantastycznym zabiegiem jest również lista wyzwań do wypełnienia, pozwalających nam na uzupełnianie "kolekcji". Większość z nich jest bez większego problemu osiągalna dla zwykłego śmiertelnika, zmusza nas jednak do skupiania się od czasu do czasu na aspektach rozgrywki, których nasz autopilot nie uwzględnia, dzięki czemu tak dobrze poznany już schemat w każdej chwili może nabrać świeżości i ukazać nam się z zupełnie odmiennej perspektywy.

 Twórcom nie można też odmówić idealnego wyważenia w mechanice zbierania punktów doświadczenia i ewoluowania ataków i umiejętności. Umiejętnie zachowali balans w łatwości i szybkości rozwoju postaci, dzięki czemu gra nie jest ani frustrująco łatwa, ani frustrująco trudna. Pula dostępnych skilli pozwala na ogromną liczbę kombinacji, jeśli dodamy do tego ilość map, postaci i mechanikę arkanów i różne poziomy trudności, okazuje się, że w Vampire Survivors możemy grać godzinami i nie uświadczyć identycznej rozgrywki. To kolejny idealnie wyważony element, każda gra jest pozornie taka sama, opiera się na podobnym schemacie, dzięki czemu dostajemy pole do szybkiego opanowania jej podstaw, jednak różnice jakie wprowadzają modyfikatory, sprawiają, że za każdym razem prowadzimy naszą postać nieco inaczej. Obieramy inną taktykę, testujemy nowego builda, kładziemy nacisk na zaliczenie konkretnych wyzwań, eksperymentujemy z ewolucjami.

 Niesamowite jest to, że Vampire Survivors, w swojej powtarzalności wciąż potrafi nas zaskakiwać. Otwieranie trumien, odkrywanie nowych ewolucji jakie tworzą połączenia broni z pasywnymi skillami, niespodziewane zakończenia map, to wszystko rozwiązania bardzo proste, ale jakże skuteczne i świetnie zrealizowane!

Twórcy oddali w nasze ręce produkcję nie tylko piekielnie satysfakcjonującą, ale również oszałamiająco wszechstronną
Dostaliśmy grę, który odpowie nam na każde związane z wyborem tytułu na wieczór pytanie. Lekka, niezobowiązująca rozgrywka, niewymagająca myślenia? Vampire Survivors. Chrapka na powypełnianie wyzwań i kombinowanie z nową perspektywą? Vampire Survivors. Eksperymentowanie z budowaniem postaci, możliwościami, mapami i modyfikatorami? Vampire Survivors. Coś satysfakcjonującego, ale pozwalającego skupić się na rozmowie, podcastach, czy wykładzie? Vampire Survivors. Farmienie expa? Rzeź na horrendalnych ilościach wrogów? Gra, która poziomem trudności rzuci solidne wyzwanie? Odkrywanie nowej zawartości? Odpowiedź już znamy. Niezależnie od tego w jakim celu sięgniesz po ten tytuł, pędzący licznik ubitych wrogów i zasypujące planszę cyferki obrażeń wleją w ciebie niezmierzone pokłady satysfakcji.

Czy więc Vampire Survivors jest warte zakupu? Zapewne nie będzie zaskoczeniem, że odpowiedź brzmi: definitywnie tak.





Komentarze